Tego bloga dedykujemy naszemu dziadkowi,
który 03.02.2011 zakończył swoją podróż po tym świecie.




piątek, 16 lipca 2010

2-3 lipiec 2010, Ostrowiec Św. - Warszawa - Londyn - Toronto

Zaczęło się całkiem zwyczajnie, rano 2 lipca rodzice Kasi zawieźli nas z Ostrowca Świętokrzyskiego do Warszawy na Okęcie, skąd mieliśmy lot na Heathrow w Londynie. Nie wiem czy ktoś z Was przeżywał lądowanie "na jedno koło", ale nie polecamy ;)

Kolejny start mieliśmy o 15 a po 8 godzinach lotu czyli o 17 (takie urozmaicenie przy zmianie stref czasowych) wylądowaliśmy w Toronto.
Pierwsze wrażenie na lotnisku: przelecieliśmy kilka tysięcy kilometrów, a tu wszystko wygląda jak na rodzimym Okęciu. Różnice pojawiły się jak wsiedliśmy do autobusu, który nas zawiózł do centrum: skórzane obicia foteli, internet bezprzewodowy na pokładzie!!! 20min jazdy za jedyne 19 dolarów ;) (ok 65zł)

Toronto jest największym miastem w anglojęzycznej części Kanady. Leży nad Wielkimi Jeziorami, czyli na południowym wschodzie Kanady.
Centrum miasta nie przypominało już niczego co znaliśmy.
Tak się zaczyna Downtown w Toronto.

To już samo centrum.

Inne są tu nawet wiewiórki w parkach
03.07.2010

Wybory prezydenckie, które w Polsce odbywały się 4 lipca, w Toronto ze względu na przesunięcie czasowe były zorganizowane w sobotę 3 lipca. Żeby spełnić obywatelski obowiązek wybraliśmy się na poszukiwanie Konsulatu. Trzeba wiedzieć. że w kanadzie inna jest nawet numeracja ulic, która zaczyna się od punktu zerowego w samym centrum i numery rosną w górę w przeciwległe strony np na północ i południe dochodząc nawet do kilku tysięcy w każdą stronę, tak że numer 3540 ze znaczkiem N leży o jakieś 7080 numerów dalej niż nr 3540 S. Stąd trzeba dobrze wiedzieć pod jaki numer i w jakim kierunku geograficznym się udaje bo inaczej może czekać długi spacer ;). Chociaż i to czasami nie wystarczy. Jadąc komunikacją podmiejską trzeba się dobrze zastanowić, bo wysiadając przystanek za wcześnie (mimo że na mapie coś wydaje się blisko) można sobie zafundować dłuższy spacer. Po takim "dłuższym" spacerze dotarliśmy do konsulatu. Po odstaniu w kolejce oddaliśmy glosy. Teraz czas na poznawanie miasta.
Tuż obok konsulatu natrafiliśmy na wybrzeże Ontario, jednego z Wielkich Jezior. Stamtąd był rewelacyjny widok na centrum Toronto:

Nie całe miasto składa się z wieżowców:

Z nad pięknego jeziora które jest tak wielkie, że nie widać jego końca i z łatwością można go pomylić z morzem wróciliśmy  do centrum. Gdzie ustawiliśmy się w długiej kolejce do wjazdu na CN Tower - do niedawna najwyższa wolnostojąca budowla na świecie o wysokości 553,33 m. Po godzinie wjechaliśmy panoramiczną windą na taras widokowy.

Widok na 30 piętrowe wieżowce.

Ciekawą atrakcją jest szklana podłoga, po której można chodzić 500 metrów ponad chodnikami.

Mieliśmy jeszcze sporo czasu, do autobusu, który o 0:30 miał nas zabrać do Montrealu, więc postanowiliśmy zażyć relaksu na ławce w porcie z widokiem na lotnisko znajdujące się na pobliskiej wyspie.


2 komentarze: