W poniedziałek opuściliśmy Yellowstone West udając się w kierunku następnych parków USA. Wieczorem po krótkich poszukiwaniach miejsca noclegowego dotarliśmy do Chevron campground. Miejsce to miało tylko jedną wadę - przystosowane było tylko dla przyczep campingowych. Ale i to nie było dla nas przeszkodą. Jaś sprytnie zagadał z panem od campingu, że ten machnął ręka na wszystko (łącznie z zapłatą) i wskazał nam kawałek trawnika gdzie mogliśmy się rozbić:)
Na campingach czasem dostępne są pralnie na monety, z których zdarza nam się korzystać.
W nocy jednak rozpętała się straszliwa burza, że musieliśmy na chwilę uciekać przed piorunami do samochodu. Rano jak zwykle nie było po niczym śladu, pełne słonce i orzeźwiający wiaterek żeby nie powiedzieć wicherek ;)
Jak wcześniej pisaliśmy zepsuła się nam komórka. Wydawałoby się że bez problemu można dostać tanią, używaną i bez simlocka. Nic bardziej mylnego. Ani w Kanadzie ani w Stanach sprzedaż używanych komórek a do tego zdejmowanie simlocka nie jest popularne.
Dopiero w Salt Lake City spotkaliśmy taki właśnie sklep. Mieli kilka modeli głownie motorola, nokia, blackberry i samsung. Niestety ceny wcale nie takie tanie. Wybraliśmy najtańszego samsunga bo z nich najłatwiej, jak powiedział pan, ściąga się simloka i moglibyśmy mieć telefon na jutro. Wcale nas to nie urządzało. Dopiero gdy zaoferowaliśmy ekstra dychę zgodził się zrobić to od ręki. I tak staliśmy się posiadaczami Samsunga, z klapką ;)
Po kolejnej burzliwej nocy i słonecznym poranku ruszyliśmy do Moab, po drodze zatrzymując się na śniadanie w Helper, małej miejscowości w górach, gdzie czas się zatrzymał jakieś sto lat temu, słynnej niegdyś z kolei o czym świadczy muzeum kolejarstwa.
Droga do Moab a właściwie do kolejnego parku Arches National Park wiodła przez malownicze prerie i warstwowe góry, czasem całkowicie płaskie na górze. Pogoda serwowała nam raz deszcz raz słońce.
Nagle po obu stronach drogi pojawiły się piękne czerwone skały, które ciągnęły się aż do parku i całkowicie go zdominowały.
Na bramie dostaliśmy mapę atrakcji, głownie skalnych łuków. Park ten okazał się również ogromny więc samochód okazał się niezbędny. Trzeba przyznać że widoki zapierają dech w piersiach, a połączenie czerwono-ceglatego koloru skał z soczysta zielenią i błękitnym niebem jest przepiękne.
O ile można spotkać w Polsce krajobrazy podobne do tych, które dotąd widzieliśmy o tyle takiego nie znajdziecie. Tego nie da się opisać trzeba to po prostu zobaczyć.
Balanced Rock
Windows
Pine Tree Arch
Łódź podwodna ;)
W drodze powrotnej dopadła nas burza, która na szczęście skończyła się w nocy.
Dodatkowe zdjęcia:
Kochani! Wlasnie zrobilam sobie mala przerwe w pracy, ba! nie taka mala jak sie okazalo, i z zaparciem w piersiach przeczytalam o Waszej dotychczasowych przygodach! Podziwiam Wasz wyczyn, pieknie zarejestrowane wrazenia oraz napisany reportaz z podrozy :) Balances Rock wyglada jak tutejszy Stonehedge, no prawie :) Pogoda oraz lekko skaliste podloze nie jest raczej do porownania.. Ciekawa jestem jaka trase po swiecie obraliscie? Jesli bedziecie wracac przez UK, to serdecznie zapraszamy do odwiedzin oraz zwiedzenie Oxfordu. Trzymam kciuki za dalsze perypetie, Aga
OdpowiedzUsuńKapitalna ta przyroda. a jak ludzie?
OdpowiedzUsuńczy wszyscy tam chodza w kowbojkach i kapeluszach, zuja gume i gadaja z kluskami w gebie???
fantastyczne zdjecia :)