W miarę zbliżania się do kolejnego parku wracała nasza stała pogoda – wszechobecny upał.
Wieczorem dojechaliśmy do Jorshua Tree National Park. Słońce jeszcze świeciło więc postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę. Nie uszliśmy daleko kiedy zrobiła się szarówka, na szczęście księżyc świecił jasno i mogliśmy kontynuować naszą wędrówkę.
Cała pustynia nabrała innego magicznego wymiaru.
Po nocy spędzonej na pustyni pod drzewem Jozuego (jukka krótkolistna )
ruszyliśmy na podbój parku.
Również to miejsce nie pasowało do naszych wyobrażeń o pustyni, która jest plaska i piaszczysta po horyzont. Jest to raczej skalno-żwirowa pustynia
z niesamowitą ilością, jak na takie miejsce, gatunków zwierząt i roślin. Głównymi roślinami są drzewa Jozuego
i kaktusy cholla (w środkowej części parku zlokalizowany jest ich „ogród”)
ze zwierząt najliczniejszą grupa są nietoperze.
Zgodne z naszymi wyobrażeniami były za to oazy z ogromnymi palmami.
Więcej zdjęć:
Klassssa :)
OdpowiedzUsuńmowie i o cud-naturze i jednej z lepszych plyt U2 :))))
nie piszecie nic o tubylcach - jesli nie ludzie to przynajmniej jakies robale tam sa? cos Wam wchodzi do namiotu? kąsa Was znienacka? fruwa za Wami?
nie pytam o grzechotniki, ale chocby i muszki... :)))