Nie tylko w Polsce popularne są remonty dróg w szczycie sezonu wakacyjnego. Wyglądają one tu jednak inaczej. Najczęściej zamykany jest cały pas np. autostrady na długości 10-20 mil z tym, że o jej wyłączeniu z ruchu świadczą tylko napisy i pachołki, bo na całej tej długości nie ma ani jednego śladu robót (nie ma ani jednego pracownika, czy maszyny). Taką samą sytuację tyle, że maszyny jednak stały, spotykaliśmy w wielu parkach narodowych a oczekiwanie na przejazd dochodziło do 30 min.
W najbardziej znanych parkach narodowych amerykanie stworzyli całą, ogromną infrastrukturę turystyczną. Szczególnie w miejscach gdzie w promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie ma żadnej cywilizacji. W miejscach najbardziej malowniczych powstają całe miasta z gigantycznymi parkingami, stacjami benzynowymi, supermarketami, pralniami itp. Dość znacznie osłabia to wrażenie przebywania na łonie przyrody, ale jest bardzo praktyczne a wręcz niezbędne, ponieważ w promieniu kilkunastu mil ciągną się zupełne pustkowia.
Ciekawostka dla ludzi z branży napojowej – woda pitna sprzedawana w Stanach i Kanadzie dzieli się na trzy kategorie:
źródlana ( woda ozonowana z dodatkiem minerałów)
mineralna (woda osmotyczna, ozonowana z dodatkiem minerałów)
destylowana (do końca nie wiadomo czy do picia ale stała na półce obok pozostałych)
Przemieszczając się z miejsca na miejsce wielokrotnie byliśmy zmuszeni do korzystania z publicznych toalet. W Kanadzie mają one nazwę Waitingroom, a w Stanach Restroom. Mają jedną cechę wspólną, ogromne szpary między drzwiami, a futryną kabiny z sedesem. Jakość ubikacji mierzyliśmy w milimetrach tych dziur. Najniższa klasa dochodziła do ok. 15 mm!
Już na początku naszej podróży po Stanach zaopatrzyliśmy się w lodówkę podróżną. Trzeba dodać iż jest to podstawowe wyposażenie każdego campera w USA i Kanadzie. W tych upałach była to dobra inwestycja. W każdym sklepie, czy stacji benzynowej można było się zaopatrzyć w worki z 5 kg lodu. Z kolei każdy motel był wyposażony w maszynę do produkcji zamrożonych kostek. Po jednym dniu w wysokiej temperaturze z lodu jaki udało nam się zmieścić do naszej lodówki pozostawała niecała połowa, roztopiona reszta radośnie chlupała na dnie.
Pozytywnie zaskoczyła nas procedura wypożyczania samochodu. Odebranie samochodu zajęło nam może 5 minut. Sczytali kartę kredytową, podpisałem umowę, dali nam kluczyki i to było wszystko. Trochę mnie zdziwiło, że nie dali żadnego dowodu rejestracyjnego. Z oddaniem samochodu było jeszcze prościej, drogowskazy prowadziły nas w odpowiednie miejsce już kilka mil wcześniej, Na parkingu wypożyczalni kilka osób kierowało nas na odpowiednie miejsce na placu, gdzie pracownik sczytał kod kreskowy z szyby, spytał czy nam się dobrze jeździło, dał potwierdzenie odbioru, powiedział że jesteśmy wolni i wskazał na busa, który za darmo zawiezie nas do naszego hotelu. Spodziewaliśmy się szczegółowej kontroli czy samochód oddajemy w dobrym stanie, podpisywania w jakimś biurze sterty dokumentów itd.
Jednak kilku prawdziwych Amerykanów udało nam się spotkać,
tak jak po 1,5 miesiąca odnaleźliśmy masło bez soli ;)
Dodatek specjalny dla koneserów, po godzinach :)
Najpiekniejsza jest pijaca pszczolka :)
OdpowiedzUsuńCodziennie czytam Wasze przygody, dodaje mi to radosci kazdego dnia w pracy!
Pozdrawiam Was, Aga