Wszyscy nam polecali, aby kupić przed przyjazdem do Japonii "sieciówkę" na japońskie koleje. Dla turystów taki bilet jest w miarę tani. Znaleźliśmy biuro, które takie bilety sprzedaje. Mimo, że obwarowania dotyczące zakupu takiego biletu są spore, zakup poszedł nam szybko i zaraz pojechaliśmy zwiedzić centrum Sydney.
Ikon miasta nie trzeba przedstawiać:
most nad zatoką.
Nabrzeże,
Opera,
Bardzo nas korciło, żeby przejść się na spacer po szczycie mostu, obserwowaliśmy ludzi podziwiających widoki z tego punktu, ale niestety nie mieliśmy czasu, aby odbyć taką eskapadę.
Zdążyliśmy obejść operę wokół.
I zajrzeć do Ogrodu Botanicznego,
który odwiedziliśmy już by night ;)
Ogród był pełen atrakcji, sam okazałem się atrakcją dla papug, które widząc, że korzystam z wodopoju, postanowiły się przyłączyć i skorzystać z tego, że moja ręka potrafi otworzyć kranik, z którego leciała pyszna woda.
Na pożegnanie zrobiliśmy sobie zdjęcie z operą
I ruszyliśmy na lotnisko. Całe miasto było zakorkowane, więc nasze plany zjedzenia obiadu spełzły na niczym. Z tego pośpiechu od rana nic nie jedliśmy poza muffinkami kupionymi gdzieś po drodze. Po dojeździe na "parking zdawania samochodów" na lotnisku Kasia pobiegła do McDonald's a ja pakowałem nasze rzeczy z samochodu do plecaków. Tak zakończyła się nasza przygoda z Australią. Dziwnym i olbrzymim krajem.
Więcej zdjęć:
zdjecie z papugami, super!!!:)
OdpowiedzUsuń