Będąc w krainie Indian postanowiliśmy odwiedzić Monument Valley Navajo Tribal Park. Po drodze do parku spotkaliśmy na zupełnym pustkowiu człowieka idącego w największym upale skrajem drogi. Zamachał do nas więc go zabraliśmy spłacając część długu jaki już zaciągnęliśmy w stosunku do ludzi z tego kraju. Okazało się, że ma do przebycia jeszcze długą drogę od miejsca gdzie chciał by go podwieźć.
Po drodze do Mexican Hat (nazwa miejscowości pochodzi od stojącej nieopodal miasta skały przypominającej meksykański kapelusz)
zboczyliśmy trochę z kursu, by podziwiać The Valley of Gods. Zaczęło się niewinnie zwykła szutrowa droga,
piękne widoki,
wspaniale skały,
aż tu nagle na naszej drodze pojawiło się koryto rzeki. Na szczęście bez wody bo tutaj większość rzek figuruje wyłącznie na mapie.
Postanowiliśmy jechać dalej przez kolejne koryta, ostre zakręty na zboczach, strome podjazdy i zjazdy. Zrobiliśmy sobie takie godzinne Camel Trophy, podziwiając okoliczności przyrody.
Po kilku godzinach dotarliśmy wreszcie do bramy Monument Valley. Widoki były nieziemskie podobnie jak upał ;)
W okolicy było pole namiotowe kategorii „primitive” ale z toy toy-em i przepięknym widokiem na bezkresne przestrzenie, odlegle góry i skały na wyciągnięcie ręki, więc zostaliśmy.
Przy gotowaniu niedzielnego obiadu napotkaliśmy pierwsze trudności. Skończył się nam gaz trochę szybciej niż przewidywaliśmy, choć i tak nigdzie nie można go było kupić. Ostatni widzieliśmy w sklepie tydzień wcześniej, kiedy jeszcze mieliśmy zapas. Na szczęście zostało nam jeszcze trochę drewna, więc gotowanie skończyliśmy na ognisku i było pycha.
Przy okazji rozpalania ogniska poznaliśmy nieco natrętnych Indian usiłujących namówić nas, i jak się okazało innych camperów, na wycieczkę jeepem wśród skał.
Ogólnie żyjemy tu raczej oszczędnie, pieniądze wydajemy na to co niezbędne. Jednak mamy taką zasadę, że w niedzielę pozwalamy sobie na małe zachcianki. Z tej racji kupiliśmy Apple Pie na podwieczorek. Wyglądało apetycznie i na tym się kończy jego apetyczność. Jak się już przekonaliśmy, w ogromnej większości słodycze są tu po prostu lekko słone. Za to chleb (o ile można go tak nazwać) oraz wędlina lekko słodkie, w każdym razie z obowiązkowo słonym masłem są smaczne inaczej.
Biwakując na wzniesieniu nie odmówiliśmy sobie fotografowania widoków o zachodzie słońca.
Więcej zdjęć:
Witam :) tradycyjnie wieczorkiem zaczelam przegladac strony internetowe byla godzina 22:00 mialo mi to zajac jakies 20 minut po pewnym czasie wpadlam na pomysl odwiedzenia waszej ( najpierw strona weselna, pozniej odnosnik itd w ten sposob znalazlam sie tutaj) z moich 20 minut zrobily sie 2h! Czas spedzilam bardzo milo, nawet bardziej niz bardzo, czytajac szczególowo wasze wpisy i ogladajac zdjecia z ogromna ciekawoscia :))) macie tu tyle przpieknych fotek, kazda nastepna bardziej niesamowita niz poprzednia! Zwiedzacie zakątki świata których piekno jest nie do opisania! Życze wam odwiedzenia jeszcze wiecej takich miejsc, braku niemilych niespodzianke, rzyczliwosci napotkanych ludzi, opalnych twarzyczek i calej may czasu spedzonego ze soba! :*
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i ściskam Marysia : )