Tego bloga dedykujemy naszemu dziadkowi,
który 03.02.2011 zakończył swoją podróż po tym świecie.




sobota, 25 września 2010

11.09 Centralna giełda

Dziś ciocia zabrała nas do głównego punktu zaopatrzenia Meksyku dosłownie we wszystko. Pojechaliśmy Pesero, oczywiście jak zwykle podróż umilali nam rożni sprzedawcy i kuglarze. Właśnie jedn z nich prawie zmroził mi krew w żyłach. Do Pescero wszedł trochę przebrany za klowna facet (miał pomalowaną twarz i czapkę klowna). Wyglądał dokładnie jak z filmu, którego tytułu nie mogę sobie przypomnieć, w którym grupa klownów napada na bank. Czekałam tylko kiedy wyciągnie spluwę, ale on zaczął sobie stroić żarty z pana na przeciwko. Odetchnęłam z ulgą.
Sama giełda jest olbrzymia. Składa się z setek krzyżujących się korytarzy. W każdym z nich po obu stronach mieszczą się setki hurtowniczych straganów. Można tam kupić towarów dosłownie na tony. Niektóre stoiska sprzedają tylko banany,


inne suszone papryki w stu rodzajach.


Zdumiewa również mnogość gatunków owoców, a także warunki sprzedaży mięsa (bez lodówki w dwudziestu kilku stopniach).


Świńskie głowy jak się dowiedzieliśmy służą jako składnik narodowej potrawy, a mianowicie Posole, podawanej w dniu święta niepodległości, którą poczęstowała nas mama Fidencio.


Oprócz mięsa zawiera również specjalną dużą kukurydzę i paprykę. Je się ją z tostas (specjalnie suszonymi tortillasami) polanymi śmietaną.
Ciocia pokazała nam tutejszy przysmak – huitlacoche (czyt. łitlakoczie),


czyli kukurydza porośnięta pasożytniczym grzybem, służąca do wyrobu tortillas, zup i innych dań. Nie spodziewaliśmy się też że istnieje tyle odmiennych gatunków bananów.

Więcej zdjęć:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz