Z samego rana, około 6, obudził nas przeraźliwy hałas, który nie chciał się skończyć. Na początku myśleliśmy, że coś się zepsuło i ktoś usiłuje to naprawić. Dźwięk przypominał coś w rodzaju zepsutej pompy ręcznej. Najpierw było dudniące zasysanie z głębokim echem, po czym następował jakby ciężki, charczący i świszczący wydech. Odgłos był tak cykliczny, iż nasze podejrzenia padły na jakieś zwierzę. Jedyne jakie przyszło nam na myśl, a którego głosu nie znaliśmy to małpa. Niestety mimo usilnych poszukiwań nie udało nam się jej zobaczyć.
Po śniadaniu spotkaliśmy się z naszym przewodnikiem, rodowitym Palenqueńczykiem, potomkiem Majów.
Początkowy odcinek trasy pokonaliśmy colectivo, małym lokalnym busikiem. Dalej ruszyliśmy pieszo.
Poprzedniego dnia ustalając szczegóły wyprawy powiedziano nam, iż jedynym dopuszczalnym obuwiem, są buty zakrywające palce. Nasze zostaly w mieście Meksyku, więc skorzystaliśmy z przeceny w lokalnym sklepie i kupiliśmy sobie śliczne trampki.
Nasz przewodnik przyszedł w klapkach... Po przekroczeniu granicy dżungli klapki schował za pasek spodni i szedł na bosaka! Po krótkim odcinku wąską ścieżką poprowadził nas w górę potoku. I dalej szliśmy już bez butów ;)
Pokazał nam pewną ciekawostkę, otóż okoliczny teren jest zbudowany z wapienia, który jest dość miękką skałą. Woda łatwo ją wypłukuje i równie łatwo obkleja nią napotkane przedmioty, np. muszle.
albo odkryte korzenie drzew, w ten sposób powstają wodne kaskady.
Trasa była niesamowicie dzika
i urozmaicona
Roślinność w dżungli jest niesłychanie obfita, gdzie nie spojrzysz jest ściana zieleni, poprzeplatana lianami.
Jedne rośliny rosną na drugich, pnąc się w górę w nieskończoność, nie da się zobaczyć w żadnym miejscu czubków drzew, po pierwsze są one tak wysoko, a po drugie są szczelnie zasłonięte roślinnością niższych pięter.
Na szczycie góry, tuż nad źródłem strumienia, którym szliśmy, nasz przewodnik zatrzymał się, usadził nas na ogromnym zwalonym pniu i zaczarował nas swoja opowieścią o historii Indian z Palenque.
Wierzyli oni w jednego boga, który miał wiele domen, poprzez które wyrażał swą moc, takie jak słońce, woda, zniszczenie, powstawanie itp.
Największym z ich władców był Pacal, który rządził w VII wieku po Chrystusie. Jego narodzenie zapowiedzieli szamani jako wielki przełom w historii miasta. Urządzono z tej okazji wielkie święto. Wierzono, że będzie on odnowicielem wartości duchowych i łączności z bogiem. Od najmłodszego wieku kształcono go we wszystkich dziedzinach wiedzy jakie wtedy posiadali Majowie. Dużą wagę przywiązywano do jego rozwoju społecznego, m.in.dbano o to wśród kogo przebywał. W wieku dwóch lat od matki uczył się zasad życia w dżungli - harmonii z naturą i innymi. Potem uczył się matematyki. Używano wtedy systemu dwudziestkowego. Zero reprezentowane było przez muszlę, jeden - punkt, pięć - kreska, liczby zapisywano od dołu w górę. Kolejnym etapem nauki była astronomia. Głównym jej zastosowaniem było tworzenie kalendarzy, jednakże ich kalendarze były czymś zupełnie innym niż nasze współczesne. U nas kalendarz służy do liniowego określania odstępów czasu. Dla Majów kalendarz był opisem powtarzających się cykli. Były to kamienne kręgi, które obracały się względem siebie jak trybiki w zegarku. Najkrótszy cykl odpowiadał obrotom księżyca składał się z 260 dni, większy skojarzony był z rokiem słonecznymi miał 365 dni, te dwa co 52 lata układały się w pozycji wyjściowej względem siebie, a najdłuższy cykl obejmował wiele tysięcy lat i odpowiada pozycji Układu Słonecznego względem równika galaktyki. I właśnie ten ostatni zamknie swój cykl w 2012 roku. Po czym rozpocznie go od nowa. Kolejnym etapem nauki był szamanizm, czyli kontakt z naturą, a w tym medycyna, medytacje, telepatia, odczytywanie uczuć innych. Na tym kończyła się edukacja.
Za jego panowania Palenque przeżywało swoją świetność.
Około X wieku Majowie nagle zniknęli. Nasz przewodnik opowiedział nam, że według przekazów zasłyszanych od swoich rodziców, obywatele ówczesnego społeczeństwa posługujący się mądrością przewidzieli najazd Hiszpanów i opuścili swoje miasta.
Po tej barwnej opowieści ruszyliśmy dalej, mijając liczne pozostałości po piramidach, zarośniętych przez puszczę.
Dotarliśmy też do miejsca, gdzie szczyt piramidy oparł się naporowi roślin i do teraz imponuje swoją wyniosłością.
Po drodze spotkaliśmy też mnóstwo niesamowitych owadów.
Całą wycieczkę zakończyliśmy kąpielą wśród rzecznych kaskad - przepięknych.
Po czym już na piechotę wróciliśmy do naszego domku.
Więcej zdjęć:
No i coz to byl za dzwiek????
OdpowiedzUsuń