Tego bloga dedykujemy naszemu dziadkowi,
który 03.02.2011 zakończył swoją podróż po tym świecie.




sobota, 2 października 2010

17.09 Canon Del Sumidero, ZOOMAT

Jeszcze trudniejsze od zameldowania okazało się pytanie hiszpańskojęzycznej obsługi o organizowane wycieczki oraz o colectivo do Chiapa de Corzo. Recepcjonista zdawał się nie wracać uwagi na różnice językowe i bardzo dokładnie opowiadał nam o pobliskich atrakcjach i sposobach dostania się tam tyle, że po hiszpańsku. O dziwo podstawowe informacje o cenie, trasie wycieczki, miejscu odjazdu itp. udało nam się zrozumieć (od miesiąca słuchamy rozmówek hiszpańskich). Wycieczki okazały się drogie i nie zawierzały wszystkich atrakcji. Pozostała organizacja na własną rękę. Według instrukcji na postój busów do Chiapa de Corzo ponoć trzeba było iść prosto, aż do kościoła, a ostatni z nich miał odjeżdżać o 11 czyli za kwadrans. Poszliśmy więc szybko wg wytycznych. Kiedy dotarliśmy na miejsce busy owszem były ale nie w tym kierunku.

Napis głosi: Uwaga przystanek ciągły!

Kazano nam iść dalej w lewo aż do drugiej przecznicy po czym skręcić w prawo przejść parę kroków i będziemy na miejscu. Tym razem się udało i nawet okazało się, że busy kursują dłużej ;).
Ruszyliśmy więc na wielką przygodę w Parku Narodowym Canon del Sumidero.


Dotarliśmy do portu (po tutejszemu: embarcadero) i kupiliśmy bilety, abordaż się jeszcze nie rozpoczął, więc poszliśmy oglądać wyroby ludowe oferowane na pobliskich straganach, po 10 min ludzie ruszyli do molo, jednak po przybyciu na miejsce okazało się, że łódka jeszcze nie przybiła do brzegu. Po kolejnych 10 min. była gotowa nas przyjmować.


Ruszyliśmy, rzeka miała wyraźnie niższy stan i co jakiś czas wydawało się, że łódź będzie ocierała o kamienie podwodne, ale było to tyko złudzenie, bo dotarliśmy z powrotem cali i zdrowi. Prędkość łodzi była zawrotna, a że siedzieliśmy z samego przodu efekt był oszałamiający - motorówka co chwila podskakiwała na falach, po czym znów z pluskiem uderzała o wodę.



Co jakiś czas kapitan łódki zatrzymywał się


i pokazywał nam niesamowite osobliwości kanionu, takie jak małą jaskinię, wodospad, małpy


grotę z kapliczką Matki Boskiej z Guadelupe,


najwyższy punkt kanionu (ponad kilometr wysokości skarpy), kolejne wodospady,


pelikany i inne ptactwo wodne,


aż dotarliśmy do zapory i elektrowni wodnej zaopatrującej Meksyk w prąd. W drodze powrotnej ponownie wzięliśmy prysznic pod wodospadem zwanym Cascada Arbol de Navidad czyli choinka.


Pod koniec podróży na niewielkiej wysepce dostrzegliśmy odpoczywające krokodyle. Dobrze że były po obiedzie;)


Prosto z Chiapa de Corzo pojechaliśmy do Tuxtli do ZOOMAT – tutejszego ZOO z gatunkami zwierząt występujących w stanie Chiapas. Były małpy, rozmaite ptaki, żółwie,


węże,


motyle, iguany,


zwierzątka przypominające duże świnki morskie itp. Chodząc po zoo co jakiś czas spotykaliśmy biegające na wolności te same gatunki małp, aguoti - zwierzątka przypominające duże świnki morskie,


ptaki,


iguany


itd. Bardzo ciekawe przeżycie. Jeszcze ciekawszymi bywają jazdy colectivo,


nasz kierowca dobrze miał opanowane manewry wymijania przeszkód. Po jednej stronie drogi stał samochód, a po drugiej trwała budowa, dosłownie na milimetry minął zaparkowany pojazd prawie muskając jego lusterko, pełen szacun. Wieczorem wróciliśmy po bagaże do hostalu, złapaliśmy colectivo na dworzec, niestety kierowca nas niedokładnie zrozumiał i chciał nas zawieść na inny dworzec, na szczęście na swojej trasie miał również nasz, tyle, że musieliśmy objechać całe miasto, co w takich korkach zajęło nam 1h. Wstąpiliśmy jeszcze na pizze do Domino i wsiedliśmy do autobusu, który za 12 h miał nas dowieść do Mexico Ciudad.

Więcej zdjęć:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz