Już w Areqiupa zachęcano nas do obejrzenia wodospadu Sipia. Jest on oddalony od miejscowości Cotahuasi o jakieś 1-1,5 godziny jazdy autobusem czyli 3-4 godziny marszu. Jak się dowiedzieliśmy busy kursują tam jedynie o 6 rano, a wracają o 13. Wcale nam się nie chciało tak wcześnie wstawać, postanowiliśmy więc wyruszyć tam na piechotę i wrócić busem powrotnym. Jednak już na początku mieliśmy opóźnienie i wiadomo było, że będziemy wracać na własnych nogach. Droga była bardzo malownicza. Najpierw prowadziła na dno kanionu,
po czym wzdłuż rzeki raz lewym, raz prawym jej brzegiem.
Trasa czasami wiodła przez zupełne pustkowia, tylko cisza, spokój,
czasem pasące się krowy, osły i świnie
oraz pracujący żniwiarze... Gdzieś w połowie drogi obtarły mnie buty i droga stała się cięższa, a przez to nasz powrót coraz późniejszy. Postanowiłam jednak dotrzeć do celu. Szliśmy więc dalej. Jakieś 30 min. przed celem pojawił się autobus, którego zdaniem wszystkich w ogóle nie było, a jednak wyraźnie zmierzał w kierunku Sipia. Zatrzymaliśmy go i spytaliśmy, o której wraca, „naganiacz” powiedział, że autobus do Cotahuasi będzie jechał tędy między 16 a 16.30. Ucieszyliśmy się, że nie będziemy wracać na piechotę. Z tej radości nie pomyśleliśmy, żeby wsiąść i skorzystać z podwózki. Na szczęście było już blisko :)
Wodospad okazał się pięknie położony, rzeka wiła się malowniczo wśród skał
i nagle spadała z wielkim hukiem imponującymi kaskadami.
Warto było tu dotrzeć.
O umówionej godzinie czekaliśmy na nasz autobus, ale nie przyjechał. Postanowiliśmy wiec wracać na piechotę i łapać go po drodze. Uszliśmy już około 1/3 drogi kiedy zamajaczył w oddali. Choć był przepełniony ludźmi, wiadrami, workami to zabrał i nas i później jeszcze kilka innych osób po drodze.
Więcej zdjęć:
niesamowite widoki!!!
OdpowiedzUsuńi ten wodospad.... a my sie chwalimy grzmotami Mickiewicza...